poniedziałek, 17 lutego 2020

Dziękuję Thank you




Przyszła mi teraz myśl by do Was kolejny raz napisać.
tak więc jestem na antybiotyku, bowiem mam problemy z nerkami, bolą mnie i trudno funkcjonować, ale to nic z innymi chorobami...
ja wezmę proszek przeciwbólowy i mogę funkcjonować, a inni cierpiący obłożnie nie...
po za tym to teraz słucham muzyki,

ja ostatnio jestem strasznie zmęczony bardziej osłabiony, to chyba przez antybiotyk...

ale daję radę


dziś byłem w Bychawie w Biedronce, by mieć co jeść i pić, bo skończyły się zakupy...

u nas w dzień, było pogodnie ...


dziś dużo modliłem się za dusze w czyśćcu cierpiące, odmawiałem różne modlitwy
 polecam Wam modlitwę za duszyczki cierpiące, one nic dla siebie nie mogą zrobić, a my żyjący możemy ofiarować za nich, modlitwę np. Różańcową, cierpienie, post, jałmużnę, dobre słowo, zwłaszcza Msze Św. i odpust zupełny, można go codziennie otrzymywać zaraz dam namiary na stronę która mówi o odpuście zupełnym i modlitwie za zmarłych np. naszych bliskich, krewnych, wszystkich...

Bóg jest wielki dziękuję mu za te dary, ja teraz będę starał się, uzyskiwać odpust jak najczęściej, by te duszyczki wyrywać z ognia czyśćcowego, nawet nie zdajemy sobie sprawę jak te duszyczki cierpią....


Uśmierzmy ich ból i cierpienia, modląc się za nich, w ich prośbach za nich, a one za nas też będą modlić się, bo mają taką możliwość, tak Bracie i Siostro, mogą i proszą cicho Boga o łaski dla Ciebie współmałżonka, dla dzieci wszystkich, są one orędownikami łaski...


oddawaj im modlitwę, cierpienia, radości a pozyskasz wspaniałego przyjaciela, który zawsze Cię wspomoże, zgodnie z wolą Boga, bo ona jest najważniejsza....
módlmy się za nie....


ja modlę się taką książeczką Ratujmy dusze w czyśćcu cierpiące, jak ją znajdziesz to kup sobie a zobaczysz, pokochasz ją, bo te modlitwy które zanosisz nie są bez nagrody, pomocy, a zwłaszcza są drogą do Raju, bo jak będziesz odchodził z padołu Ziemi, te duszyczki którym wymodliłeś Niebo przyjdą po Ciebie i zaprowadzą do szczęścia wiecznego...


ufajmy tylko i módlmy się
ja dziś zacząłem czytać książkę Zraniony Pasterz Daniela Ange, czytam z Pismem Świętym, wiele rzeczy zaczynam inaczej rozumieć...

takie rzeczy jak dziękuję za dar życia, dziękuję za chorobę, bo mogę nią pomóc innym, dziękuję za ludzi wokół siebie, dziękuję że Andrzej mi dużo pomaga i uczy mnie życia, dziękuję za dar modlitwy, sercem, słowem, myślami...


Dziękuję za łaski, za wszystko dziękuję...

to dar Boży byśmy dziękowali, także dziękuję za Krzyż w swym życiu, obejmuję go, przytulam i całuję....

cytat z książki, piękny i cudowny zarazem...

- Przyrzeknij mi więc, że nigdy nie będziesz się martwić.
Ciesz się każdego dnia z tego, co On ci daje. O dniu wczorajszym myśl tylko po to, by powiedzieć 
" dziękuję "! o jutrzejszym zaś: " z góry dziękuję "!

I JA DZIĘKUJĘ.....





ŚWIĘCI MISTYCY MODLĄCY SIĘ ZA DUSZYCZKI W CZYŚĆCU CIERPIĄCE





KSIĄŻKĘ, KTÓRĄ WARTO PRZECZYTAĆ WYWIAD Z MARIĄ SIMMĄ, KTÓRA WIDYWAŁA CODZIENNIE DUSZYCZKI W CZYŚĆCU 






Maryja śliczna Pani Mary, lovely lady






Ja i tylko Ja jestem Twym Pocieszycielem
                                             Iz.51,12

Spójrzcie na Niego, promieniujcie radością
                                            Ps.34,6


Od dłuższego czasu, zbierałem się z napisaniem do Was tej tzw opowieści, bardziej przesłania o miłości Naszej Najczulszej Mamy Maryi, oraz Jej Syna Jezusa Chrystusa, a także o życiu niepełnosprawnego człowieka, jego problemach i powrotu za łaską na drogę wiary, nadziei, miłości. Jednak kiedy zaczynałem pisać, zawsze coś stawało na mojej drodze, przeważnie zniechęcenie, moje słabości, i to wszystko powodowało, że nie znajdowałem wolnego czasu by dokończyć pisanie, by prosić Was drodzy, o wsparcie modlitewne.
Dużo też zamieszanie robił szatan bym nie pisał tej opowieści o miłości do Maryi i Jezusa.


Może zacznę od początku....


Mam 43 lata, jestem w średnim wieku , ale jednak przeszedłem trochę w swoim życiu. Od wielu lat cierpię na różne choroby np. cukrzyca, która spowodowała że 10 lat temu straciłem lewą nogę, obecnie po mieszkaniu poruszam się na wózku inwalidzkim, bo proteza nie nadaje się do użytku, raz chudnę, raz tyję i lej w protezie raz jest za mały, raz za duży, to wynik brania leków sterydowych na uratowanie drugiej prawej nogi, wymiana takiego leja to 3 tys. zł.


Obecnie z perspektywy bycia osobą niepełnosprawną, widzę jak ciężko jest bycie w takiej sytuacji, ile jest ograniczeń problemów np. natury osobistej lub materialnej, ile barier czeka na człowieka, a przede wszystkim kosztów.
Ja jako młody człowiek, chciałbym bardzo chodzić, mieć stałą protezę, wymienić lej i chodzić jak inne zdrowe osoby, teraz stosuję dietę od lekarza chorób metabolicznych bo groził mi udar, lub zawał, tak było źle, na razie schudłem 10 kg, cieszę się bardzo, z tego bo to dla mnie duże wyzwanie.
Przepraszam, że rozpisałem się o tym problemie, ale mało jest rozmów na ten temat i cierpień osób, które są w takiej lub podobnej sytuacji, tym bardziej że dochody moje innych, nie pozwalają na naprawę protezy lub jak inni, zakupić taką protezę.
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu, rozpisałem się o tych wszystkich sprawach nie po to, by wzbudzić jakąś litość, ale pokazać jak człowiek żyje, ale co najważniejsze co daje mu życie, to jest wiara, niezłomna miłość, i niegasnąca nadzieja, bo Ona umiera jako ostatnia. Mimo tych wszystkich problemów, zawierzyłem te sprawy Najmiłosierniejszemu Jezusowi, i Maryi, mówiąc Jezu, troszcz się Ty, bo ja nie daję rady...

mam tak dużo problemów, np. teraz z opiekunem, nie mamy drzewa na resztę zimy, ale będzie dobrze.

Ufam w Miłosierdzie Pana i powierzyłem swój los Maryi, Mamusi Kochanej, przez akt oddania który odmawiał św. Maksymilian Maria Kolbe, który bardzo ukochałem i teraz codziennie powierzam się w opiekę Mamusi Maryi, bowiem jest Ona dla mnie pomocą w Krzyżach codzienności, choroby, z którą zmagam się każdego dnia.
Bóg wie jak mi nie raz ciężko, ale uciekam się w modlitwie do Tej Mamy Niebiańskiej, która jest Pośredniczką Łask, która z Najmiłosierniejszego Serca Swego Syna - Jezusa, wyprasza dla nas obfitość Bożych Łask, które prowadzą nas drogą do świętości.











Może niektórzy , gdy czytają to świadectwo, złączone z cierpieniem Chrystusa, roześmieją się, ale jak chcę zostać ŚWIĘTYM, tak jak o. Maksymilian, św. Jan Paweł II mój patron św. Norbert i wielu świętych, których Kościół wyniósł na ołtarze, chcę za pomocą miłości do Naszej Matusi Maryi, bardziej pokochać Jej Syna Jezusa, oddać mu całego siebie, jako ofiarę dla zbawienia siebie, przyjaciół, nieprzyjaciół, rodzinę, a przede wszystkim grzeszników, tych którzy cierpią, są w rozpaczy, mają myśli samobójcze.


Codziennie z Andrzejem odmawiamy w tych wszystkich intencjach Nowenny Pompejańskie, i Was drodzy zapraszam do odmawiania Nowenny, wierzę że podejmiecie tą modlitwę i będziecie szczęśliwi jak łaski zaczną spływać na Was, na końcu dam linka...






  




 Chcę także przez modlitwy , posty, umartwienia, pociągnąć do Najmiłosierniejszego Serca Jezusa, przez Serce Maryi, wszystkich niewierzących, tych którzy pragną powrotu do Boga...
ja chcę uszanować tych, którzy nie chcą wracać do Owczarni Chrystusowej, jedynie co mogę to ofiarowywać moje Krzyżyki dnia codziennego, na zbawienie tych osób, szanując ich wolę, bo każdy decyduje być z Jezusem lub nie.
Bóg Kocha nas takimi jakimi jesteśmy, ze swoimi słabościami i upadkami.
Bóg daje nam Swego Syna, byśmy w Niego uwierzyli i mieli życie w obfitości.
Bardzo pragnę. pociągnąć jak najwięcej dusz do Nieba, przez Niepokalaną przez Jezusa Miłosiernego, by poznali miłość bliźniego i łaskę modlitwy. Bóg nas Kocha bezgraniczną Miłością, która usuwa wszelki lęk, a daje radość i pokój w sercu, które są owocem Ducha Św., bowiem jesteśmy Świątyniami Ducha Św., a tej Świątyni żaden człowiek nie jest wstanie zniszczyć, oprócz szatana zła, który nienawidzi Boga i nas wszystkich, tak to prawda nienawidzi.
Jednak, jest obrona, przed tym złem, tą Obroną jest Maryja. Jej to oddałem się bez reszty, Andrzej także, oddałem Jej życie, dążenie do świętości, i chcę pomóc tym których Bóg postawi na mojej drodze życia, bym mógł im wyprosić świętość życia.
Chcę by każdy, kto spotka się ze mną, poznał Maryję, bo Kocham Ją taką miłością że własne życie bym za Nią oddał, bowiem Ona jest Najkrótszą Drogą do Jezusa i Zbawienia.









link do Nowenny Pompejańskiej

https://pompejanska.rosemaria.pl/jak-odmawiac-nowenne-pompejanska/





Nasze plany, smutki Miłość i Miłosierdzie Our plans, sorrows. Love and Mercy








      Witajcie
postanowiłem dziś napisać parę zdań...

Dziś trochę leżałem bo choróbsko mnie dopadło, cierpiałem bardzo, ale nie poddałem się...
  Teraz jest troszkę lepiej, chociaż znów robią się rany na ciele, mam maść w razie czego...



Dziś wstałem o 3 rano, zjadłem śniadanie, wziąłem insulinę cukier był na poziomie dobrym 125 mg/dl

Drugi raz wstałem, po godzinie 9 tej zmierzyłem powtórnie cukier i był na poziomie 158mg/dl, i ciśnienie tętnicze 145/95

U nas od kilku dni jest kolega z pomorskiego, ma duże problemy rodzinne i przyjechał odpocząć na kilka dni, teraz Andrzejowi pomaga w ogrodzie

Tak to gadamy, słuchamy muzyki, rano wstaje to rozpali w centralnym, ja nie muszę się męczyć, umyje talerze po jedzeniu, jest dobry i pomocny i to jest ważne, że ma takie dobre podejście do innych, niepełnosprawnych.
W sumie on pracuje z mocno niepełnosprawnymi intelektualnie i stąd dobre zrozumienie,

 jest dobrym człowiekiem, ma problemy i nerwy ale kto ich nie ma.

 Rano z nim, gadałem, później wstał Andrzej i poszli do ogrodu robić porządki, bo u nas dziś ciepło 13 stopni na plusie, mimo że zima jeszcze jest to jest tak w ogrodzie, jakby było przedwiośnie, przebiśniegi, i inne wczesne kwiaty, kwitną w ogrodzie, także piękne ranniki.

Wieczorem odmówimy nasze modlitwy Różaniec i inne modlitwy, i będziemy chronieni przez Boga i Maryję.





Kończę poprawianie literówek w książce i w marcu drukuje kilkadziesiąt egzemplarzy książek, chciałbym już mieć ją w swoich rękach, by mieć takie swoje dzieło, mimo że moja bliska Rodzina, nie chce bym ją wydał, ja po prostu wiem, że oni boją się konfrontacji z prawdziwymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w moim życiu.

Boją się wziąć odpowiedzialność za to wszystko, i żyć dalej
 Ja nie chcę dla nich źle, wręcz przeciwnie chcę dobrze, by wszystko zło, które dotyka moją Rodzinę, zniknęło by wszystko poprawić i by nastąpił upragniony Pokój domowy, rodzinny i w moim Sercu.

Dlatego odmawiam modlitwy i wszystko co pozwala żyć w godności, dziecka Bożego.

Jest mi przykro, że Rodzina tak do mnie podchodzi, ale to ich sprawa, i sprawa ich sumienia, nie moja i nie mogę zmusić ich, by mnie kochali, ja tylko mogę wszystko robić, by było dobrze, i by nie było, słów złości, nienawiści, bo wszystko co jest związane z pieniędzmi dzieli ludzi, a tym bardziej Rodziny, i to strasznie boli, taki podział na dobrych i złych.

To jest mój Krzyż i cierpienia, które bolą strasznie i cierpienia niszczą wizerunek mój w moim sercu, a tego nie chcę by to działo się.









Ja chcę zgody i przyjaźni i nie chcę, by oni cierpieli, tylko sami muszą zrozumieć, że ja też  mam prawo istnieć i mieć swoje potrzeby, ale przyjmuję to jako Swój Krzyż i ból, który teraz muszę znosić

Wczoraj, po odmówieniu Różańca Świętego, zaczęliśmy oglądać film dramat, romans gwiazd naszych wina, super film, popłakałem się na nim...

nie mam co wstydzić się łez, bo ostatnio dużo ich wylałem, bo tak było źle, takie jest życie, płaczemy ze smutku i z radości....

teraz co porabiam, piszę do Was, zrobiłem zrobiłem kolejne pomiary, cukru wyszedł 138mg/dl
ciśnienie 150/100 podwyższone

u mnie jest tak sobie, ostatnio dopadła mnie depresja, mam dużo spraw na głowie, i czasami przerastają mnie...

dużo mnie leki kosztują, dieta cukrzycowa, opłaty i nie starcza, na życie..

 dlatego zbieram 1% podatku także dobrowolne darowizny na subkonto, to może niech mi pomoże, stanąć na nogi....

ważne jest by przy wpłacie podać MENDYK,1155 wtedy procent lub darowizna trafi na moje subkonto...

jak stanę na nogi, depresja minie, muszę wziąć się w garść ale jest ciężko, trudno przyznać się do depresji, ale teraz ta choroba to jest powszechna....

podam link do subkonta

https://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci/norbert_mendyk_1155.html


jeszcze chcę Was poprosić odmawiajcie Nowennę Pompejańską, piękną modlitwę zawierzeniu Bogu i poprowadzenie za rękę przez Maryję.


To daje, ta piękna i radosna modlitwa, ważne jest by zawierzyć i oddać to wszystko Jezusowi przez Ręce Maryi, to jest piękno życia w Miłości Naszej Mamy Maryi, zawierzajmy Jej samych siebie i dawajmy prowadzić się za Ręce i Serce do Nieba.

jest to Nowenna nie do odparcia, wszystko co jest zgodne z wolą Bożą, otrzymacie,
 proście a będzie Wam dane...
ja przez tę modlitwę biorę się w garść choć to ciężkie, teraz mam trudny czas, ale Nowenna działa i Uwielbiam Jezusa, w każdym momencie życia...

BĄDŹ UWIELBIONY JEZU, TOBIE CHWAŁA I DZIĘKCZYNIENIE, TY JESTEŚ KRÓLEM NASZYCH SERC, KOCHAMY TWOJĄ I NASZĄ MAMĘ MARYJĘ... DZIĘKUJEMY ŻE JESTEŚ, DZIĘKUJEMY ZA ŻYCIE, ŁASKI, PRZEPRASZAMY ZA GRZECHY, UWIELBIAM CIĘ, DZIĘKUJĘ, KRÓLUJ W NAS, ZAWSZE I WSZĘDZIE... KOCHAM CIĘ JEZU... 

KOCHAM I UWIELBIAM CIEBIE, BĄDŹ W NASZYCH SERCACH ZAWSZE... KOCHAM




niedziela, 16 lutego 2020

Dusze w czyśćcu potrzebują naszych modlitw Souls in Purgatory need our prayers

  Witam serdecznie!!
wczoraj gdy skończyłem pisać na godzinę położyłem się, bo byłem zmęczony, miałem nie dużą gorączkę i bóle nerki...
nie ma czym martwić się...

dziś nadal jest ból tylko zamiast gorączki to było rano osłabienie...

teraz zmierzę temperaturę i zobaczę jak jest...

 Teraz chciałem napisać o miłości bliźniego, do tego który żyje, obok nas i tego który już jest po drugiej stronie..
miłość bliźniego, łatwe słowa trudne do zrealizowania...


ile razy ktoś nam zawinił, a my musimy go kochać, ale modlitwą i wiarą, miłością, jedną z cnót, możemy tego dokonać...

przebaczajmy sobie wzajemnie...

bo tak okażemy miłość...

proszę Was o modlitwę, za bliskich, przyjaciół, nieprzyjaciół, za grzeszników, za cały świat...

módlmy się za tych co jeszcze żyją, módlmy się za siebie...

ofiarowujmy wszystko co nas spotyka za tych, którzy cierpią, chorują, są blisko i daleko od nas.. módlmy się za wszystkich..

Ostatnio pisałem o duszyczkach w czyśćcu cierpiących... to właśnie są nasi bliźni którzy, już odeszli z tego świata i potrzebują modlitw...

są to nasi bliscy, dalsi znajomi, i obcy ludzie...

módlmy się, bo może modlimy się za kogoś kogo kochaliśmy...

modlitwa jest wielka...
 

   Ja będę Was prosił o modlitwę Różańcem Św. oraz modlitwę nim Różańcem, za duszyczki w czyśćcu cierpiące....

będę Was prosił o modlitwę, Nowenną Pompejańską i byście swoje cierpienia ofiarowywali za konających i zmarłych, a One duszyczki, oddadzą wam o wiele więcej..
jak wcześniej, w innym poście pisałem te dusze dla siebie nic nie mogą zrobić, ale my bardzo wiele możemy..

módlmy się za nie, cudowną modlitwą Różańcem, a Maryja za zgodą Jezusa, będzie za każdym razem zabierała wiele duszyczek, a Wy będziecie mieli orędowników w Niebie, i gdy będziecie odchodzili z tego świata, przyjdą po Was....


Ja w to wierzę i tak się modlę za nie....

modlitwa...

Akt ofiarowania w intencji zmarłych cierpiących w czyśćcu
Panie Jezu, Odkupicielu świata, w zjednoczeniu z Twoją Ofiarą Krzyżową, uobecnianą w każdej Eucharystii, ofiaruję Ojcu Przedwiecznemu, przez ręce Matki Miłosierdzia, wszystkie wartości zadośćuczynne moich modlitw i uczynków, radości, trudów i cierpień w intencji zmarłych cierpiących w czyśćcu, prosząc Cię o przyspieszenie ich wejścia do chwały nieba, gdzie będą Cię chwalić i błogosławić na wieki. Amen...


Ojcze nasz… (1 raz)
Zdrowaś Maryjo… (1 raz)
Wieczny odpoczynek… (3 razy)


Doświadczenie czyśćca w życiu bł. Anny Katarzyny Emmerich


Błogosławiona Katarzyna (1774 – 1824) codziennie modliła się za dusze cierpiące w czyśćcu, nakładała na siebie różne pokuty, ofiarowała za nie posty, umartwienia i dobre uczynki. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ludzie są tak nieczuli i obojętni na cierpienia tych dusz.
„Tej nocy mój Anioł Stróż zaprowadził mnie do czyśćca – relacjonowała Błogosławiona. Straszne to miejsce! Widziałam dusze pogrążone w ciemnościach. Były o...ne zgromadzone razem, ale nie miały ze sobą żadnego kontaktu. (…) Chodziłam od jednej do drugiej i starałam się je pocieszyć. I nieustannie modliłam się za nie”.
Objawienie czyśćca przytoczone wyżej miało miejsce cztery lata przed śmiercią bł. Anny Katarzyny Emmerich. Była to noc 2 listopada, w czasie której Błogosławiona widziała dusze cierpiące straszne zimno, stojące pośrodku ognia, odczuwające wielkie pragnienie i takie, które odczuwały wszystkie te cierpienia jednocześnie. Podczas modlitwy za te dusze – a były tam również dusze jej znajome – mogła widzieć, jak wiele z nich jest uwalnianych od tej kary. Tak pisze o nich: „Z niewymowną radością ulatywały one do miejsca lżejszych kar, a dusze, które już tam przebywały, przyjmowały je radośnie. Miejsce to przypominało obszerny ogród, w którym rosły drzewa, owoce i kwiaty. Wszystko to jednak było bez blasku, bez życia. Otaczało mnie zewsząd mnóstwo dusz”.
Błogosławiona Katarzyna mówiła nieraz: „To niedobrze, że ludzie tak szybko zapominają o zmarłych, że tak mało ich wspierają. Te biedne dusze nie są w stanie same sobie pomóc. Tylko my możemy im tę pomoc ofiarować – cierpiąc za nie, zwyciężając nasze namiętności, ćwicząc się w pokorze i przebaczeniu, cierpliwie znosząc wady innych ludzi. Tę naszą pomoc można przyrównać do szklanki chłodnej wody, którą podajemy umierającemu z pragnienia”.
s. Anna Czajkowska WDC, s. Irena Złotkowska WDC

świadectwo do utwierdzenia nas, byśmy o zmarłych pamiętali

 Dusze czyśćcowe wyproszą wszystko.

Od kilku lat regularnie praktykuję również modlitwę za umierających, która jest niezwykle miłą Panu Bogu. Nie jest istotne, czy znamy tego umierającego czy jest to dla nas ktoś z drugiego końca świata. Śmierć dla człowieka, nawet wierzącego, jest momentem szczególnym w życiu. Codziennie umiera wiele osób, które przez całe swoje życie nigdy nie myślały o Panu Bogu albo które z Nim walczyły. To właśnie w momencie śmierci dokonuje się decydując...y wybór człowieka co do wieczności.
Nie zapominajmy więc o umierających, nie szczędźmy im pomocy i modlitwy, a oni z całą pewnością nie będą o nas zapominać po przekroczeniu progu śmierci. To właśnie w jednym z artykułów w numerze 4-2004 Miłujcie się! była mowa o obecności przy naszej śmierci tych, którym pomogliśmy w zbawieniu, bez względu na to, czy ich kiedykolwiek spotkaliśmy, czy może nigdy nie mieliśmy z nimi bezpośredniego kontaktu.
Praktykując modlitwę za umierających, w szczególności za zatwardziałych grzeszników, musimy jednak okazać wiele czujności, szatan bowiem szuka zemsty. Rzeczywiście zachowuje się jak „ryczący lew”, bo w tym decydującym momencie, z powodu nawrócenia grzesznika traci łup, nad którym pracował przez całe lata.
Wszystkich, którzy pragną się przekonać o skuteczności modlitwy za zmarłych, namawiam do jej praktykowania. Sam bowiem jestem po wielu latach całkowicie do tego przekonany. Co więcej, to modlitwa za dusze czyśćcowe nadała sens memu życiu kapłańskiemu. Nie zapominajmy o zmarłych, nie zapominajmy o duszach czyśćcowych, a sami się przekonamy, że dzięki ich wstawiennictwu możemy dokonać cudów. Nie oczekujmy spektakularnych wizji czy ingerencji w nasze życie, lecz dostrzegajmy ich pomoc w życiu codziennym; uczmy się miłości do nich, a one również będą nas obdarzać szczególną miłością. Między nami a nimi zionie przepaść momentu śmierci, ale można ją zawsze przekroczyć przez pomost miłości.
ks. L.

To jest właśnie miłość bliźniego za żyjącego i zmarłego, więc módlmy się i kochajmy wszystkim.. a miłość rozejdzie się po całym świecie....


Duchu Święty wspieraj mnie Holy Spirit sustain me

Zanim rozpocznę pisanie mojego południowego postu, zacznę od Modlitwy do Ducha Świętego, by dał mi światło, bym to co napiszę było na chwałę Boga.



 O Duchu Święty, duszo mej duszy, uwielbiam Cię. Oświecaj, kieruj, wzmacniaj i pocieszaj mnie. Powiedz mi, co mam czynić i rozkaż mi to wykonać. Poddaję się chętnie wszystkiemu, co ode mnie zażądasz, pragnę przyjąć wszystko, co na mnie dopuścisz, daj mi tylko poznać Twoją świętą wolę. Amen.



O Duchu Święty, który wszystkim kierujesz, i pomagasz nam modlić się nieustannie, wzmocnij naszą słabą wolę, która podlega, działaniu  złego ducha i jego podszeptom. Daj nam siłę walczyć z mocami ciemności, byśmy byli wolni od lęków, obaw, strachu, daj nam siłę i odwagę, mądrość i roztropność, dar bojaźni Pana, daj nam wiarę, nadzieję, miłość. Ześlij na nas Swego Ducha, byśmy jako dzieci Boga Tatusia, mogli modlić się swoim duchem, by nasza modlitwa, uwielbienie trwało przez cały dzisiejszy dzień i całe nasze życie. Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy, dlatego prosimy jeszcze Duchu Święty, o Twoje wszystkie dary, byśmy bardziej kochali Boga i żebyśmy byli dziećmi światłości i mogli iść w świat i głosić miłość Chrystusa, który za nas Swoich przyjaciół oddał życie na Krzyżu. Daj nam moc w Zmartwychwstaniu Jezusa, byśmy razem z Nim, na każdej Mszy Świętej, która jest Męką i Zmartwychwstaniem  Jezusa, na nowo rodzili się do życia, byli uzdrawiani, umacniani, uwolnieni.

Duchu Święty, rozerwij kajdany zniewoleń, które nas trzymają i ściskają, daj nam dziecięctwo Boże, byśmy stali się jak dzieci, które z ufnością i wiarą przychodzą bez obaw do Swego Jedynego Boga. Chroń nas od zła, szatana który nas kusi nieustannie, daj nam siłę walki, byśmy nie ulegali pokusie, lecz modlitwą, postami, pokutą, uciekli przed grzechem i złem.

Broń nas jako własność swoją i daj nam Swoją pieczęć miłości, która da nam możność przynależności do Boga jako Ojca, który kocha nas.

Módlmy się nieustannie, a Duch Święty, będzie nam pomagał sięgać wyżyn Nieba i da nam siłę i umocnienie.

Kiedy tak pisze do Was drodzy, czuję że Duch Święty, Maryja i Bóg, są przy mnie. Modliłem się dziś rano, codziennymi modlitwami za was wszystkich, i prosiłem Boga, Maryję, Jezusa Miłosiernego, o wsparcie mnie w kłopotach zdrowotnych, z którymi nie mogę sobie poradzić, z powodu mojego złego stanu zdrowia. Prosiłem i błagałem, jeśli jest to zgodne z Jego wolą, która rządzi światem. Bóg nas wysłuchuje, tylko nie raz daje tylko nam, to co jest potrzebne do zbawienia, do uświęcenia naszych dusz.

Prosiłem i modliłem się koronką do Miłosierdzia Bożego i Różańcem Świętym, oraz modlitwami za dusze w czyśćcu cierpiące, by ich orędownictwo pomogło mi dobrze przeżyć dzisiejszy dzień. Wczoraj wróciłem późno do domu, byłem na Mszy Świętej, i trochę to wszystko potrwało, zanim dotarłem do domu. 
 
Mnie często z różnych powodów męczy poczucie winy, i to wszystko jest zakorzenione w zranionym dzieciństwie, te wszystkie rany są uwidaczniane na zewnątrz, przez taki stan psychiczny. Rozmawialiśmy szczerze, o skutkach tego poczucia winy, nawet takiego, że kiedy, zwracam się z prośbą o pomoc dla mnie, mam to poczucie winy. 
 
 To wszystko powoduje, że czuję się jak w więzieniu, mam przyjaciół, a jednak przez ten stan czuję się samotny. Dobrze że wierzę na swój sposób w Boga, może moja wiara jest nie zbyt czysta, jest wiele domieszek zła, ale wierzę na ile sił mi starczy, że Bóg to wszystko poukłada, z pomocą ludzi, z moją modlitwą i oddaniem się w Jego ręce powtarzając Ojcze mój, nie moja, ale Twoja wola niech się stanie…

Taka modlitwa Bogu podoba się, takie oddanie wszystkiemu Jemu, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, ja wierzę w cud, bowiem za dużo promieni słonecznych widziałem, bym wątpił i był letni.


Mam dużo znaków od Boga, wiele łask spływa na mnie i na was drodzy, bo modlitwa nie ginie tylko przechodzi na inne osoby, by je przemienić uświęcić.

Mimo znaków, radości, nie raz w mym sercu gości smutek, ale zdaję się na wolę Boga, nie mogę poddać się depresji, ona nie może mieć władzy nade mną, to ja muszę modlitwą i wsparciem was kochani, pomagać sobie. 
Przez całe życie starałem się pomóc komuś, a teraz z tych osób nie ma nikogo, wszyscy pozrywali kontakt, dopóki miałem kasę byli, teraz ich nie ma, bo jestem biedny i nie mam z czego żyć, tacy niektórzy byli, ale modlę się za nich by Bóg im błogosławił. Modlę się za wszystkich, którzy mnie zranili, czy słowem, obojętnością, czy odepchnięciem, te małe zranienia mojego serca, zanurzam we Krwi Chrystusa, w Jego przebitym Sercu, i proszę o uzdrowienie i umocnienie.

Tobie, Boże Ojcze, Jezu, Duchu Święty, Maryjo i wszyscy święci powierzam mój dzisiejszy dzień, i proszę o błogosławieństwo dla mnie i dla tych, którzy tego błogosławieństwa potrzebują. 
 
Proszę o modlitwę i jeszcze raz polecam by, zapisać się do członków Rycerstwa Niepokalanej.

Dziś było długo wybaczcie, ale tak chciał Duch Święty, by nie było mało, ale dużo. Kto zechce przeczyta. Módlcie się do Boga do Maryi, Oni czekają na nas i chcą byśmy żyli dla Nich.

Wiem, że będzie dobrze, bo ufam, wierzę i powtarzam słowa Jezu, Ufam Tobie!!
 
Jeszcze wspomnę ranne mierzenie cukru i ciśnienia i posiłki.
Tak więc, jak wstałem o 3 rano, miałem cukier na poziomie dobrym 135 mg/dl i zjadłem posiłek, wcześniej podałem insulinę Abaskalar i położyłem się powtórnie spać.
 
Obudziłem się między 8.00 a 9.00, nie pamiętam, dokładnie o której zmierzyłem cukier był na poziomie 177 mg/dl, troszkę za wysoki, ale jeszcze mieści się w granicach normy, ciśnienie było dobre 130/85 zjadłem kolejny posiłek i wziąłem, tym razem szybko działającą insulinę Humalog, i zważyłem owoce i ustaliłem indeks glikemiczny, by prawidłowo przyjąć wymienniki węglowodanowe WW, ja muszę dziennie przyjąć 2200 kalorii 22 wymienniki WW. 

Muszę całe jedzenie, wszystko odpowiednio ważyć, mierzyć ustalać WW i wtedy mogę taki posiłek spożyć i dać insulinę, odpowiednia dawkę, którą trzeba odpowiednio korygować, by móc utrzymać cukier, glikemię w odpowiednich wartościach zdrowego człowieka, tj cukier w granicach 90-110mg/dl, nie wyżej i nie niżej 

Cukier za wysoki, zabija komórki, które już nigdy nie odżyją i sieje spustoszenie w organizmie, także powoduje duże późniejsze powikłania.

Natomiast niski cukier, powoduje też silne zaburzenia w organizmie i jeżeli nie zareagujesz szybko to skończy się, to śmiercią.
Zatem niski i wysoki cukier zabija, jedynie cukier w granicach zdrowego człowieka, jest odpowiedni dla mnie i dla innych diabetyków.
Jest to bardzo męczące, te ustalania WW te ważenia, ustalania dawek insuliny, zbyt duża dawka insuliny i niski cukier, czyli hipoglikemia, natomiast za mała dawka insuliny i robi to, wysoki cukier czyli hiperglikemia.
Jedno i drugie zabija, jedynie glikemia na poziomie 90-110 mg/dl, jest wymagana ale też do 140 mg/dl, jest też dobra dla cukrzyka.

To była taka historia leczenia choroby - cukrzycy typu 1.

Teraz pieśń




UKORONOWANIE MATKI BOŻEJ...










JA W 2014 Z ANDRZEJEM



2 LATA TEMU W WILANOWIE



MATKA BOŻA KALWARYJSKA


 MADONNA Z SANT GIOVANII ROTONDO O.PIO
MATKA BOŻA POMPEJAŃSKA.



HISTORIA ZMIAN W MOIM ŻYCIU, OD UPADŁEGO DZIECKA DO ZWYCIĘSTWA W MOCY BOGA .............. HISTORY OF CHANGES IN MY LIFE FROM THE FALLED CHILDREN TO WIN IN THE POWER OF GOD

MOJE ŻYCIE!!!!!

Jezus przyjmuje dzieci

Przynosili Mu również małe dzieci, żeby na nie kładł ręce, lecz uczniowie, widząc to, szorstko im zabraniali. Jezus ... mówiąc << Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego>>
Łk. 18.15a-17





  MOJE ŻYCIE Z JEZUSEM I MARYJĄ I HISTORIA ZMIAN W MOIM ŻYCIU, OD UPADŁEGO DZIECKA DO ZWYCIĘSTWA W MOCY BOGA...

Ja nie wiem jak zacząć ten post, ponieważ będzie to historia mojego życia, i to ciężko o tym opisywać, tym bardziej jak wiele rzeczy, ma się pozamykane w mózgu, z powodu traumy jaką przeżyłem, będąc dzieckiem...

będzie to historia bardzo długa, będę pisał, etapami, by nie zanudzić i opowiem Wam, jak wszystko zmieniało się, do chwili obecnej.. jak byłem na samym dnie, i jak Jezus, Maryja, z tego dna mnie wyciągnęli, za co im BARDZO DZIĘKUJĘ - KOCHAM WAS!!!

dlaczego o tym piszę, ponieważ moje dzieciństwo, było takie, mój ś.p. tata, Jan, był alkoholikiem, często pił, i maltretował nas, mnie i 6cioro, mojego rodzeństwa, oraz naszą mamę, jeszcze bicie bowiem można było przeżyć, pobolało i minęło, gorzej było z maltretowaniem psychicznym, wyzwiska, widziałem, jak to pozostaje, nie tylko w mojej duszy, ale także rodzeństwa, zwłaszcza u mamy...

 mijały lata, było to w czasie komunizmu, my stawaliśmy się bardziej dorośli i tata już nie dawał nam radę, teraz to my z mamą, dawaliśmy radę jemu, wtedy krzyczałem do Niego.. jak to nazywałem, ... "jak zdechnie, to będę tańczył na Jego grobie..."

 wtedy nie rozumiałem, co mówiłem, bowiem byłem zły, właśnie skakał do bicia, i pewnie nie jedna osoba, ze strachu, złości, gniewu, nienawiści by to powiedziała, ale życie wszystko zmieniło...

wtedy rzadko modliłem się, czasami miałem chwilę, i chęci i przez jakiś czas modliłem się, ale w sumie, to nie pamiętam..

tylko po wielu latach..

pamiętam jedno..

że te pytania, które miałem w duszy, do Boga..

kapłan, podczas homilii, odpowiadał na nie, w dodatku, ja wierzyłem i bardzo KOCHAŁEM MAMUSIĘ MARYJĘ.... 

NIC MI TEGO OD DZIECIŃSTWA DO TEJ PORY, NIE MOGŁO ODEBRAĆ TEJ MIŁOŚCI.. KOCHAM JĄ CORAZ SILNIEJ..

ale co mnie bolało, i co negowałem, to ze jest Jezus, Bóg Ojciec, jest, albo jak są, to są nie dobrzy, jak mój tata..

tak ich postrzegałem, nie dobrze robiłem, ale to było moje życie, najpierw dziecka, później młodzieńca..

pamiętam to, bo od 15tego, roku życia, nie które rzeczy pamiętam...


pamiętam też, takie złe historie, jak ja zamknięty w sobie, cały w lękach, strachach, zacząłem, naukę w Liceum Ekonomicznym, kiedy jeździłem, autobusem do szkoły, dokuczano mi, np. jeździłem, w podartych butach, bo przez picie taty, nie stać było mamę, na zakup nowych butów, dla mnie, i nie którzy w sumie jeden taki gość, przydeptywał mi jeszcze but, i coś tam mówił, nie pamiętam, bo próbowałem, nie reagować, nie słuchać...

w dodatku, nie potrafiłem się bić, i nic bym nie zrobił, gdybym odepchnął go, gdybym coś powiedział złego w Jego stronę, zniszczył by mnie..

chyba Maryja mnie kierowała, i wycierała płynące po policzkach łzy..

wtedy jeszcze potrafiłem płakać, teraz po 28 latach, już prawie nie, czasami nad czymś, bardzo smutnym płaczę, ale to teraz rzadkość...


przez ten okres mojego życia lata 1977-2007, czyli dokładnie 30 lat, tak jak zaczęcie Ewangelizacji przez Jezusa, zmarła moja siostra Helenka i brat Paweł, Paweł zmarł w wieku 27 lat w domu, na naszych oczach, niecały rok przed śmiercią taty ( 11.08.2006 r. ), który zginął w wypadku 17 lipca 2007 roku, autobus przyciął mu nogę w drzwiach i wlókł go po jezdni 3 kilometry, powodując zdarcie skóry, i obrażenia wielonarządowe, z których to powodów, nastąpił po 3 dniach zgon..

 ja w tym czasie, byłem, na turnusie rehabilitacyjnym, i mama mówiła mi o wypadku taty, ale nie powiedziała, że był taki straszny, tata żył trochę, dopiero sms od mojej siostry Moniki, przyszedł jak grzmot z Nieba treść pamiętam go.. (ojciec nie żyje)..

popłakałem się, i tu paradoks miałem przecież cieszyć się, nie płakać, ale plany Jezusa, były inne....


jeszcze w tym okresie skończyłem Liceum Ekonomiczne, w 1996 roku, nawet z dobrym wynikiem, egzamin zawodowy i matura...


później pierwsza jakaś prywatna szkoła, ale uczyłem się w niej tylko pół roku, później lata takiego życia, jakie było dotąd , czyli na przemian spokojny żywot ( leczenie cukrzycy ) oraz jak zwykle  awantury wyzwiska.. a ja Boga, szukałem nie wiem gdzie.. może w tym co działo się, to jest moja GOLGOTA.. MÓJ KRZYŻ...KTÓRY TRWA DO DZIŚ...

 
przyszedł rok 1999, najpierw straszny, depresja taka, że słońca, nie widziałem, chciałem, bardzo a to bardzo już nie żyć, miałem silną depresję z tendencjami samobójczymi, ale ja jej, nie leczyłem, nawet wstydziłem się, nie wiedziałem gdzie, nie wiedziałem co robić..

w sumie i tak, bym nic nie zrobił bowiem, byłem w tzw.. ciemnościach, że ja, nie kontaktowałem, wybrałem wtedy śmierć..

ale Bóg interweniował, i pomógł...

wtedy olśniło mnie, i zacząłem modlić się jak dziecko, do Maryi, prosiłem ją o pomoc, i Ona przekazała mi taką treść, idź weź wykaz studiów, i znajdź adres do Seminarium Radomskiego i tam wstąp ( najpierw chciałem wstąpić w 1998 roku, ale chyba, tak nie miało być i wstąpiłem rok później.. ) , i tak zrobiłem, tylko wszystko bez wiedzy rodziny robiłem...

ksiądz proboszcz wystawił mi opinię i wikariusz zawiózł mnie do Seminarium, i zdałem egzaminy...

moja historia z Seminarium, była piękna, powoli uczyłem się systematyczności, modlitw, codzienna Eucharystia, za którą, tak bardzo tęsknię, brewiarz, odmawiam do tej pory, także praca fizyczna, służenie według grafiku kleryków...

w Seminarium byłem w latach 1999-2003, mało brakowało, abym został księdzem, ale plany Jezusa, były inne dla mnie bolesne było odejście z Seminarium, ale dziękowałem Jezusowi, Bogu, Duchowi Św., a zwłaszcza MAMIE MARYI.. że przez lata, kiedy byłem w Seminarium, klerykiem, nauczyła mnie, pomogła mi odnaleźć.. JEJ SYNA, TATUSIA - BOGA I UŚWIĘCICIELA DUCHA ŚWIĘTEGO.. 

 po prostu, zacząłem Kochać wszystkich, nie tylko Maryję, ale także TRÓJCĘ PRZENAJŚWIĘTSZĄ... 

KOCHAM BOGA, ZA OKRES SEMINARYJNY, ŻE DAŁ MI MOŻLIWOŚĆ, WZROSTU WE MNIE WIARY, NADZIEI I MIŁOŚCI...

Dużo jest tego do opisywania, dlatego teraz zakończę a kolejny post później,nie wiem czy dziś czy jutro czy innego dnia,  zaglądajcie czy jest...

Z BOGIEM

WASZ BRAT

   NORBERT                                     


C. D. N.





po lewej stronie Andrzej mój opiekun w protezie i ja o kulach Norbert w protezie...


 KOCHAM CIĘ MAMO MARYJO - KOCHAM CIEBIE CZUWAJ NADE MNĄ I NAD WSZYSTKIMI, KTÓRYCH MAM W SERCU...


 

sobota, 15 lutego 2020

Potrzebuję modlitwy I need prayer






Witajcie Drodzy!!!!
zbieram się do napisania kolejnego postu, ale jakoś mi nie wychodzi to.
 

Teraz zmierzyłem cukier 132 bardzo dobry, ciśnienie 150/100 tętno 129 arytmia, ta arytmia mnie wykończy.. ale tak szybko nie poddam się...

teraz lepiej czuję się, niż rano, kiedy takie dziwne prądy mnie przeszywały.

Ostatnio mało jem, tylko 1 lub 2 kanapki, przed insuliną, tak czasami mam, że mam wstręt do jedzenia, już organizm, przyzwyczaja się do mniejszych posiłków, muszę schudnąć bo 24 mam, jak pisałem wizytę u diabetologa, i dlatego trzeba mniej ważyć, bo Pani doktor śmieje się ze mnie...

u tej Pani doktor w Ostrowcu Św. najlepiej czuję się, jest kochającą i wspaniałą osobą, czuję się u niej jak w domu..
 

teraz w tle leci muzyka i relaksuję się, by ten wieczór był dobry, bo ostatnio było tak sobie, ale to opisywałem...

chociaż teraz ciężko mi się modlić... 


trudności są zapominam słowa modlitwy, i czasem zacinam się i z powrotem zaczynam to samo, chociaż wczoraj z Andrzejem odmówiliśmy się Różańcem Świętym i innymi modlitwami i za duszyczki w czyśćcu cierpiące...
te duszyczki bardzo kocham, mam nadzieję że jakieś duszyczki poszły do Nieba, i wstawiają się za nami u Boga...
 

ta wiara daje mi życie bo ostatnio mam wielkie kłopoty, i nie mogę sobie poradzić proszę Was o modlitwę za mnie, Andrzeja by te kłopoty minęły i bym wyszedł z nich, dziś znów szatan zaatakował... 

proszę o to bardzo z całego serca módlcie się jak możecie, to mi pomoże bo depresja co raz bardziej się pogłębia przez te kłopoty.
 

ja za Was, codziennie też modlę się, za wszystkich czytających ten blog, 
będę modlił się ile mi sił starczy.

Będę zanosił za Was prośby, i intencje... 

można je pisać na e mail który podałem z jednym z postów..
 

 Dziękuję serdecznie za tak dużą oglądalność z całego świata  DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA...
może dzisiejszy post dużo ludzi zobaczy, i będzie się modlić za mnie.


intencja na modlitwę...   O wyjście ze wszystkich kłopotów i problemów..
 

pomóżcie proszę módlcie się, Jezus, Maryja wysłuchują naszych próśb, moje też Maryja wysłuchuje, bo czuję to, bardzo Kocham Ją...
 

Kochajcie i Wy...
dziękuję za wszystkie dary od Was, za dar modlitwy w mojej intencji, i westchnij do Boga za mnie, jak Bracie i Siostro możecie.
pozdrawiam
Wasz brat Norbert







   


Dziękuję Thank you

Przyszła mi teraz myśl by do Was kolejny raz napisać. tak więc jestem na antybiotyku, bowiem mam problemy z nerkami, bolą mnie i trudn...