poniedziałek, 10 lutego 2020

Krzyż Chrystusa i mojego życia The cross of Christ and my life


   Siedzę i myślę, nad sensem tego życia i nad jego sprawami, problemami, które nie tylko mnie dotykają, ale także inne osoby.
To jest życie z Krzyżem, bez niego nie jesteśmy wstanie żyć.
Można niwelować różne skutki, które niesie dar życia, jednak przed Krzyżem nie uciekniemy.
On jest częścią naszego jestestwa, jest po to byśmy wiedzieli jak żyć i dlaczego dotykają nas sprawy czasami, niezrozumiałe.
Jedni błądzą bez braku, wskazania im Drogi życia, inni szemrają że mają źle, i nie godza się skutkami Krzyża.
Jednak trzeba sobie jasno odpowiedzieć co jest moim celem, jaką wartość życiową wybieram.
Czy jestem za życiem, dosłownie naszpikowanym pieniędzmi, złotem, pięknem?
Czy jestem za życiem, które jest pełnym bólu, przed dotyk Krzyża?
Musimy stanąć za jakąś prawdą swojego życia, czy też prawdy o przyjemności i uciechach tego świata?,
oraz za tym... czy dobry jest KRZYŻ JEZUSA?
Ja jestem za tym ostatnim, KRZYŻ JEZUSA JEST DOBRY I PIĘKNY, 
a Ty Bracie Siostro, za czym stoisz?
Jedno jest pewne, bez przyjęcia w swoim żywocie, łaski cierpienia i Krzyża, nie zostaniemy Zbawieni.
To jest prawda dla każdego, wierzącego i niewierzącego.
Wierzący będzie sądzony z wiary i przynależności do Jezusowego Krzyża.
A nie wierzący do Jego wnętrza, sumienia które mu mówiło, czy to, co robi, jest dobre, czy złe.
Każdy ma w swoim życiu, jakiś cel, prawdę do której trzeba dążyć.
Trzeba chcieć, być kochanym, być dobrym chrześcijaninem, dobrym człowiekiem, i to dotyczy tak i wierzących i niewierzących wszyscy musimy, żyć tak jak dyktuje nam to sumienie. 
"Niezbadane są Drogi Boże"
dlatego nieśmy Swój Krzyż, przynalezności do Jezusa lub go odrzucajmy, to jedyne sensowne rozwiązanie tych pytań i rozważań.
Pamiętajmy zawsze kochajmy Druga osobę, bliźniego, niezależnie czy popełnia błędy czy nie.
Nikt nie jest nieskalany, nawet święci mieli problem w prowadzeniu dobrego chrześcijańskiego życia.
Wiem, że to co piszę jest trudne, ale wykonalne tylko trzeba chcieć i tak się prowadzić, by po końcu wędrówki na tym " łez padole ", ujrzeć przyobiecaną nagrodę - NIEBO!
Zawsze ilekroć dojrzysz w sobie iskrę wdzięczności do drugiej osoby, to wtedy na pewno nagroda przyobiecana tym, którzy kochają bliźniego Swego, jak siebie samego, otrzymają wieniec Chwały.
Chwałą tą, za życia będzie pokora, dobroć, wdzięczność, Miłość, empatia, umiarkowanie, pobożność, kult do świętych, dobroć, łaskawość, cierpliwość.. tych cnot można wymieniać i wymieniać.
Są one dobrem, od Trzeciej Osoby Boskiej - Ducha Świętego i szczególnie módlmy się do Niego, kiedy jest nam trudno i gdy Krzyż, jest za ciężki, a pomoc otrzymasz natychmiast.
Ja noszę cierpienia Krzyża choroby, wiem że inni mają gorzej, tylko ja nie jestem tą inna osobą, i nie znam jej cierpień, mogę jedynie bazować nad tym, co ja czuję, wtedy i wtedy.
Mogę skupić się na odczuciach fizycznych, psychicznych i duchowych.
Jestem otwarty na łaskę uzdrowienia, ale czasami zdaję sobie sprawę, że nigdy nie odrośnie mi noga, że ból cierpienia będzie nieodłączną częścią mojego życia.
Ja dziękuję za KRZYŻ, bo to dla mnie wskazówka,  ze wszystko idzie w odpowiednim kierunku.
Teraz jak mierzyłem cukier, aż przestraszyłem się miałem taki wysoki, jak ostatnio nigdy tak nie było.
Cukier był taki 456 mg/dl, przecież nic słodkiego nie jadłem, nie piłem, a jednak czasami nasz organizm, jest tak skonstruowany że dzieją się takie rzeczy, że cukier ni stad, ni zowąd jest wysoki.
Wziąłem wyższą dawkę insuliny 21 jednostek, by on spadł, po 2 godzinach było lepiej był już 146 mg/dl, ale wtedy gdy był wysoki cukier byłem senny i rozkojarzony..
teraz wiem co było przyczyną.
To kłucie się codzienne, te rygorystyczne diety, to wszystko, np. codzienny ból fantomowy, jest nieodłączną częścią mojego jestestwa i ten KRZYŻ przyjmuje, bo on jest dany w takim znaczeniu, że jestem dla Boga, Jego kochającym dzieckiem, i Bóg mnie kocha takiego jakim jestem, a że czasami upadnę, zbłądzę to ludzka rzecz.
Nie wstydźmy się przyznawać do słabości, nieumiejętności dźwigania Krzyża, bo czasami wydaje się nam, że On przerósł mnie czy Ciebie.
Ja często, to pytanie zadaję sobie.. 
wtedy gdy strasznie boli, gdy ze straszliwym bólem wstaję rano, to jest straszne.. te noże wbijające się w moje ciało, ten dyskomfort, ten ból straszliwy jakby ktoś mi nogę ciął żywcem i łał kwas żrący.. podobny do tego, jest ten ból..
A także dziesiątki razy kłucie się w palce, że są straszliwe zrosty i boli przy nakłuwaniu, także w ciało szukanie miejsc, gdzie nie ma zrostów, gdzie bezboleśnie można wbić igłę, to jest straszne gdy ból jest przy każdym przyjmowaniu dawki insuliny...
To jest mój ból, ale innych osób bólów nie czuję, nie jestem mistykiem, nie mam nadprzyrodzonych zdolności by ich czuć.. 
mi zostaje moja choroba i mój ból i może teraz ktoś zrozumie, jak ja czuję się codziennie i przyjmie to do swojej wiadomości.
Rozumiem innych za to co cierpią, ale czego nie przeżywają nie wiem.. 
jednego jestem pewien.

ŁĄCZY NAS KRZYŻ CIERPIENIA I NIE MOŻEMY GO ODRZUCAĆ, ŻE BÓL JEST NIE DO ZNIESIENIA - JEZUS CIERPIAŁ BARDZIEJ STRASZLIWIE NIŻ NP. MOJE KŁUCIE CZY ZROSTY CZY INNY BÓL FIZYCZNY CZY PSYCHICZNY.
KOCHAJMY JEZUSA BO ON TO WSZYSTKO WZIĄŁ NA SWE RAMIONA I SZEDŁ DROGĄ GOLGOTY, BY UMRZEĆ NA DRZEWIE ZBAWIENIA...
TO JEST NASZA DROGA ZA JEZUSEM.. CIERPIĄC I DŹWIGAJĄC SWÓJ KRZYŻ NIE TYLKO BÓLU, ALE TEŻ NIEZROZUMIENIA, PROBLEMÓW W PRACY W DOMU, I INNE BÓLE KTÓRE ZNOSIMY...
BÓL TO NASZE CZŁOWIECZEŃSTWO, DOPIERO MOMENT ŚMIERCI TO ZMIENI..
TYLKO JAKĄ DROGĘ OBIERZEMY?
Z TYM PYTANIEM ZOSTAWIAM WAS NA ROZMYŚLANIU NOCNYM...












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Thank you

Przyszła mi teraz myśl by do Was kolejny raz napisać. tak więc jestem na antybiotyku, bowiem mam problemy z nerkami, bolą mnie i trudn...